Moja grecka kuchnia… – recenzja książki kapitana Piotra Kasperaszka

1812

O Kapitanie Kasperaszku pierwszy raz usłyszałem już ładnych kilka lat temu, jeszcze przed pierwszym wyjazdem do Grecji. Przed spróbowaniem prawdziwej, greckiej kuchni, przed poznaniem otwartości Greków i ich nastawienia do ludzi. Z perspektywy czasu nie wiem, jak mogłem wtedy, czyli „przed Grecją” żyć i funkcjonować. Wracając czym prędzej do tematu – byłem pod wrażeniem Pana Piotra, że posiada ogromną wiedzę na temat Grecji, Greków i ich kuchni. Minęło te kilka lat, a Pan Kapitan wiedzę ma jeszcze większą, na pewno przeze mnie nigdy niedoścignioną. Dzisiaj, znając swoje miejsce w szeregu, nieskromnie pochylam się nad książką Pana Piotra, chociaż wiem, że nie mi oceniać Jego prace. Książka „Moja grecka kuchnia. Przepisy z tawerny i kambuza” – kapitana Piotra Kasperaszka.

Podróż do Grecji z domowego fotela, czyli „Moja grecka kuchnia…”

Moja grecka kuchnia. Przepisy z tawerny i kambuzaJuż na samym początku napiszę: polecam tę książkę i zamawiajcie ją czym prędzej (dlaczego taki pośpiech? To wyjaśniam na końcu wpisu). Zacznę klasycznie: sięgnąłem po tę książkę, bo… chciałem. Tak, to zdecydowanie najlepsze określenie powodu. Unikam książek, które w ogóle nie wzbudzają we mnie zainteresowania. To zostawiam sobie na starość, kiedy to z nudów będę szukał zajęcia grzejąc stare kości na greckiej plaży lub mniej optymistycznie – przy kominku. Książkę zamówiłem, bo wiedziałem jakie doświadczenie posiada kpt. Kasperaszek i chciałem uszczknąć chociaż kawałeczek tej wiedzy, jako że kocham zarówno kuchnię jak i Grecję. „Moja grecka kuchnia…” trafiła do mnie w ramach prezentu dla samego siebie, tym razem z konkretnego powodu – Mikołajki (konkretnego, bo często „pierwszy poniedziałek tygodnia” też jest dla mnie okazją na zakup książki). Już po jej rozpakowaniu czuć było grecki klimat, a także widać było znakomitą jakość wydawnictwa. Twarda oprawa, kredowy papier na okładce dodają elegancji książce. Oczywiście na dzień dobry szybkie kartkowanie i przeglądanie fotografii. Nie wiedziałem czym bardziej się zachwycać – zdjęciami, czy przepisami, ale chyba taki był zamiar autora – dać wszystko w odpowiedniej ilości.

Kapitan Piotr Kasperaszek

Autor książki już od ponad ćwierć wieku bada wody greckich wybrzeży i zanurza się w smakach tamtejszej kuchni. Na swoim statku jest kapitanem, ale także i przede wszystkim – kucharzem. Jak tylko udawało mu się zdobyć jakikolwiek przepis od miejscowych, czy też w tawernianych kuchniach – od razu je testował na swojej załodze, przyrządzając im wyśmienite potrawy w kambuzie (kuchnia na jachcie). Poświęcił lata na poznanie Grecji od podszewki – zarówno tej przybrzeżnej, jak i tej w głębi lądu. Zafascynowany grecką gościnnością eksploruje rokrocznie kolejne wyspy, nierzadko powracając na te już odwiedzone wcześniej. Kuchenne doświadczenia spisał na ponad 220 stronach swojej książki. Pan Piotr niczym niestrudzony kapitan panujący nad swoją łodzią na morzu, przenosi nas do Grecji w oka mgnieniu. Podróż ta mogłaby się nigdy nie kończyć.

Moja grecka kuchnia. Przepisy z tawerny i kambuzaEsencją książki są przepisy i… opisy

Na początkowych stronach dostajemy na pierwszy rzut oka prostą, dwukolorową mapkę. Jest to jednak mapa skarbów, dosłownie. Pokazuje nam regiony Grecji, w których znajdziemy najlepsze produkty charakterystyczne dla danej części – na jakiej wyspie są najlepsze wina, gdzie są najbardziej soczyste oliwki, a gdzie sery czy likiery? Odpowiedzi znajdziemy właśnie na tej grafice. „Moja grecka kuchnia…” podzielona jest na trzy główne działy: przekąski, dania główne i desery. Każdy z nich posiada swoje poddziały, dzięki czemu wszystko jest ładnie usystematyzowane. Oprócz tego znajdziemy także receptury z gatunku podstawowych, czyli np. sos beszamelowy czy ciasto filo, które są wykorzystywane w wielu innych przepisach i są ich podstawą. W odnalezieniu się w całej książce pomagają dwa indeksy: alfabetyczny i rzeczowy. Przysłowiową wisienką – może raczej w tym wypadku oliwką – na torcie, są zdjęcia z podróży. Pokazują one zarówno Greków, morskie przygody jak i życie „od kuchni” na jachcie.

Pierwszym przepisem jaki musiałem przetestować był ten na frappe, czyli mrożoną kawę. Nie wiem w sumie co jest tego powodem, ale mamy słabość do tego napoju, ot taka tradycja. Mimo zimowych miesięcy chłodna kawa chociaż na chwilę przeniosła nas myślami i wspomnieniami w ciepłe rejony Grecji. Przechodząc do konkretnych dań, obowiązkowym punktem jest przygotowanie musaki, czyli tradycyjnej greckiej zapiekanki. Wymaga ona poświęcenia czasu i umiejętności kucharskich, ale gra jest warta świeczki, a wszystko dokładnie opisane. Podobnie jak stifado – porządnie przygotowanie, z ogromną cierpliwością to raj dla podniebienia. Popularny gulasz grecki sporządzany głównie na winie i pomidorach. Jest mnóstwo wersji tej potrawy, podobnie z resztą jak z innymi daniami – co wyspa to obyczaj. Ba! Co Grek to obyczaj. Innym, bardziej egzotycznym pomysłem na weekendowe danie obiadowe jest grillowana ośmiornica, która jest dostępna w stanie surowym (mrożonym) w większości polskich marketów. Na deser możemy sobie przygotować baklawę lub chałwę, czy najprostszy (teoretycznie) jogurt z miodem.

Bez poznania tej książki nie można mówić o poznaniu Grecji.

Książka zawiera ogromną ilość wiedzy zdobywanej latami, nie da się tego wypracować w rok czy dwa lata. Opisy potraw, kategorii, czy historia danego przepis jak i każde słowo przepełnione są doświadczeniem. Z każdą następną stroną ma się ochotę zamawiać hurtowo kolejne bilety na wszelkie greckie destynacje. Oddajcie się tej podróży. Mimo tego, że książka jest w księgarniach zakwalifikowana jako kucharska i teoretycznie potrzebna w kuchni do przekartkowania tego konkretnego przepisu, to akurat tę książkę się po prostu czyta. Jak każdą inną. To opowieść w formie przepisów. Cała Grecja.

„Moja grecka kuchnia. Przepisy z tawerny i kambuza.” kosztuje wg ceny okładkowej 59,90zł i jest zdecydowanie warta tej kwoty. Jest dostępna w większości księgarni i w sklepach internetowych. Nie będziecie żałować, wręcz przeciwnie! To będzie bestseller. POLECAM. Moja ocena to 5+/5.

Na koniec obiecane wyjaśnienie pośpiechu – dzięki temu, że – mam nadzieję – zamówiliście książkę już po pierwszym akapicie to jesteście o te parę minut czekania na dostawę bliżej, niż jakbyście zamówili teraz 😉 Kali orexi! (Smacznego!)